Żółwie aż do końca
Wydałam pierwszą książkę i się rozwiodłam. Wydałam drugą i wzięłam ślub. Trzeciej książki nie będzie. Na wszelki wypadek. Żart.
Wydałam pierwszą książkę i się rozwiodłam. Wydałam drugą i wzięłam ślub. Trzeciej książki nie będzie. Na wszelki wypadek. Żart.
Koń Hans uchodził za genialnego (jak na konia) matematyka. Postawiony przed zadaniem z dodawania czy mnożenia, wystukiwał kopytem wynik. Zawsze dobry. Ludzie nie wierzyli, że nie w tym ściemy, poddawali więc Hansa licznym testom. Zaliczał wszystkie. W końcu odkryto, dlaczego.
Wysoki. Inteligentny. Z poczuciem humoru. Niektóre dziewczyny robią listę cech, jakie chcą, by ich przyszły ukochany posiadał. Wolny, menedżer, wysportowany. Albo na sympatii klikają odpowiednie okienka. Max 42 lata, niech lubi dzieci, no i żeby był tolerancyjny. I z pasją. I dobrze gotował. I przekraczał co najmniej drugi próg podatkowy. I marzył o partnerskim związku z artystyczną duszą ubraną w kobiece ciało, która czerpie z życia garściami i nie znosi chamstwa.
Tej asany się boję, pomyślałam wczoraj, wracając ze szpitala. Przez park, most, starówkę. W kinie Rejs był akurat „Pavarotti”. Spontanicznie kupiłam bilet. Druga żona mistrza, Nicoletta, wkrótce potem, jak zaczęła oficjalnie się spotykać z Luciano, dowiedziała się, że choruje na stwardnienie rozsiane. Chciała odejść. Maestro jej nie pozwolił.