Strach przed chaosem
Mężczyzna imieniem Ove (lub Otto – w innej wersji) jest teraz dość popularny. Na początku nie bardzo go polubiłam. Bo rzeczy, której on najbardziej na świecie (chyba) nie lubi i której również najbardziej na świecie (chyba) się boi, to chaos.
Lubi za to rutynę, przepisy i prawo przyczyny i skutku.
Niedobrze mi się to skojarzyło z „Lektorem”. Znacie ten film? Książkę? Tam kobieta imieniem Hanna, zapytana w sądzie, dlaczego nie otworzyła drzwi kościoła, w którym żywcem palili się Żydzi, odpowiedziała „bo wtedy powstałby chaos”, no i takie dostała rozkazy, żeby pilnować, nie wypuszczać, nie otwierać.
Jasne, chaos jest straszny. Dla niektórych straszniejszy niż cokolwiek innego. Nawet straszniejszy niż śmierć (i Ove, i Hanna tak uważają). Czy to dlatego, że na początku był chaos – w jednej z wielu historyjek o genezie świata? Na początku chaos, a potem jakoś się układa?
Teorii, dlaczego lubimy to, co możemy kontrolować, a przynajmniej przewidzieć, jest wiele. A że lubimy, to fakt. Jeśli sami nie ogarniamy, lubimy wiedzieć, że ktoś ogarnia – główna księgowa, prezes, prezydent, pan Bóg czy prawo karmy. Albo guru od jogi. Tak bardzo lubimy, że chętnie wybieramy sobie rutynę, przepisy i strażnika tych przepisów, nawet bez dokładnego researchu. Żeby już mieć to załatwione. Żeby już był przepis (albo zbiór przepisów) - na ciasto, na zdrowie, na życie, na życie pozagrobowe. Jakiś kodeks moralny, jakieś rytuały, jakaś wiara w przyczynę i skutek. Lubimy. I chętnie jeszcze, żeby był system kar i nagród.
Jakie są pułapki? Wiadomo. Kurczowe trzymanie się rutyny i paniczny strach przed chaosem doprowadziły do wielu osobistych i globalnych nieszczęść. I z pewnością jeszcze doprowadzą. Czy jest na to jakaś rada? Poza tą, co zwykle – uważnością – żadna. Uważność, obserwacja, elastyczność, mogą nas ustrzec przed wypełnieniem zadania wtedy, gdy potrzebna jest raczej rebelia.
A jaki jest sposób na paniczny lęk przed chaosem? Pewnie każdy ma swój. Mój to przekierowanie uwagi. Zajęcie się czymś innym. Radził to zresztą Dalajlama – własne nieszczęście najłatwiej ukoić współczuciem, włączeniem się w działanie dla innych. Ove też zmniejszył lęk przed chaosem, zmieniając temat. I Hanna też. Oczywiście, taka zmiana tematu też ma swoje pułapki, ale o tym raczej będzie już kolejny wpis. Na razie zostanę z tą refleksją. Gdy się boisz – rób coś. Ale coś trochę innego niż zwykle. Gdy "twój świat" legnie w gruzach, przynajmniej na chwilę zajmij się czymś innym lub kimś innym. Na przykład bezdomnym kotem. Albo szydełkowaniem. Albo pisaniem bloga.