Czego się boimy?
Kiedyś bałam się wojny, i zimnej, i ciepłej. Najazdu ufo, łap potwora sięgających po mnie spod łóżka i ataku szerszeni. Bałam się porwania na okupu, gwałtu, niezdanej matury i zachorowania na AIDS.
Przyjechałam do Polski latem 1979 roku. A tu przygotowania do hucznego świętowania 40lecia wybuchu drugiej wojny światowej. A potem samo świętowanie, apele w szkole i inne imprezy. Po pobycie w Wiedniu byłam lekko w tyle, więc z zapałem dziewięciolatki nadrabiałam piosenki i wojnie, i książki o wojnie. Filmów o wojnie, z wiadomych powodów, nie musiałam. Były w rodzinie.
Czytałam softcore (Pamiętnik z Powstania Warszawskiego) i hardcore (Medaliony). W tamtych czasach trwała też zimna wojna. Wzruszyła mnie medialna celebrytka czasów PRL - rosyjską dziewczynkę, która napisała do Ronalda Reagana, by nie wypowiadał wojny ZSRR. Pamiętam też amerykańskie filmy o obcych (USA oswajał lęk). I wyszperany w szafie babci zmurszały zeszyt z przepowiednią nie-pamiętam-kogo, że po papieżu Polaku, będzie jeszcze papież Murzyn (taka była wtedy nomenklatura, sorry) i jeszcze jeden, a potem to już koniec świata. Dokładnie w 1989 r. ten koniec świata.
Przez lata, idąc za przykładem koleżanki ze studiów - wróżki, miałam w szafie ciepłą i wygodną kurtkę (tak w ogóle się przyda, ale w czasie 3 wojny światowej tym bardziej), ciepłe, wygodne, buty i plecak. Bałam się mieszkać w centrum Warszawy (bo jak bombardowania to tam - koleżanka wróżka po studiach przeprowadziła się w Bieszczady) i szybko nauczyłam się prowadzić samochód (choć nie zamierzałam kupować samochodu), pływać na długie dystanse i biegać wiele kilometrów. Te umiejętności na wojnie jak znalazł. Plus języki obce.
Żadna z tych rzeczy, których się obawiałam, nie nastąpiła. A od niektórych strachów minęło ponad 40 lat.
Co z tego wynika? Dokładnie nic. Ale ja w pewnym momencie uznałam, że mogę mieszkać w centrum Warszawy (bo lubię), nie potrzebuję zimowych butów do biegania i raczej nikt mnie nie porwie dla okupu.
Bardzo często zamiast tego, czego się boimy, następuje coś zupełnie innego. Jak pandemia COVID-19 albo zamknięcie zakładów fryzjerskich i śniadaniowni na ponad dwa miesiące (kto by pomyślał?!).
Każdy czegoś się boi. Boimy się grupowo, społecznie, ale mamy też swoje prywatne lęki. Proszę, nie traktujmy więc pogardliwie tych, którzy noszą maseczki ani tych, którzy nie noszą. Tych, którzy gromadzą makaron i papier toaletowy ani tych, co mają zimowe buty do biegania. Jak wiemy są dużo bardziej szkodliwe społecznie czyny, które ludzie popełniają ze strachu. Ludzie, czyli my.